W czasach faraonów czczone wówczas bóstwa „domagały się” drogocennych darów. W ofierze składano więc m.in. kadzidło i mirrę ‒ ich wartość przewyższała wartość złota. Kadzidło stanowiły wszelkie aromatyczne substancje, a przede wszystkim żywice kadzidłowców (Boswellia carteri, B. frereana, B. thurifera), spalane w czasie ceremonii religijnych i zabiegów leczniczych celem uzyskania wonnych dymów. Z kolei mirra, używana do balsamowania zwłok, była jednym z najcenniejszych lekarstw. Nic więc dziwnego, że w roku 1495 p.n.e. królowa Hatszepsut zapragnęła sprowadzić z krainy Punt do Egiptu balsamowce, z których uzyskiwano mirrę. Przywieziono wtedy setki sadzonek wraz z ogromnymi bryłami ziemi. W ogrodzie Amona posadzono ponad 30 gatunków drzew i krzewów dostarczających wonnych gum i żywic do wyrobu kadzideł.
Rośliny stanowiły nie tylko przedmiot handlu, lecz także były łupem wojennym, daniną podbitych krajów. Świadczą o tym liczne wzmianki w zachowanych do dziś pismach. Na przykład celem jednej z wypraw wojennych faraona Totmesa III (panował w latach 1458‒1425 p.n.e.) do Azji Mniejszej było m.in. sprowadzenie do Egiptu roślin naturalnie w nim niewystępujących. Na pamiątkę tej wyprawy faraon nakazał wykonać płaskorzeźbę w świątyni Amona, która zawiera odwzorowanie prawie 300 roślin – tak dokładne, że w wielu przypadkach można zidentyfikować roślinę do rodzaju.
Na równi ze złotem cenione były też rośliny przyprawowe. Pliniusz (23‒79 r. n.e.), historyk i pisarz rzymski, w swojej Historii naturalnej opisuje podobne do egipskich wyprawy Rzymian po wonności i przyprawy. Towary sprowadzano przez Morze Czerwone tratwami, które płynęły same, bez żagli i wioseł, popychane przez „wiatry handlu”, czyli pasaty. Corocznie Rzymianie sprowadzali towary za 100 milionów sestercji. Z dzieł Pliniusza można się też dowiedzieć, iż rzymski funt (czyli 327 g) kasji lub cynamonu cejlońskiego kosztował około 300 denarów ‒ równowartość 10 miesięcznych zarobków ze średnią płacą!